Takie mam mszyste skojarzenia z efektami ostatniej pracy, chociaż wcale nie było ich w planie.
Jakiś czas temu (chyba jeszcze w kwietniu) trochę poszperałam w internecie i zaopatrzyłam się w emalię, którą można wypiekać w dość niskiej temperaturze (czyli taką, której wymagania spełnia mój domowy piekarnik). Emalia jest w proszku. Nie wiedziałam, jak się sprawdzi, więc na próbę kupiłam tylko dwa kolory: mszyście zielony i mój ulubiony -szary. No i cóż, postanowiłam poeksperymentować. Chciałam, żeby kolory się przenikały i jakby "ściekały" z elementów naszyjnika -to ostatnie nijak mi nie wychodziło (były trzy próby ;p), ale i tak jestem całkiem zadowolona z ostatecznego efektu.
Naszyjnik jest oczywiście z miedzi, "od frontu" w całości pokryty emalią. Chciałam żeby był geometryczny i możliwie jak najprostszy, dlatego (zamiast wiercić dziurki) wszystkie łączniki i ogniwka ukryłam na lewej stronie. Jest dość duży i do noszenia raczej blisko szyi - wtedy się najładniej układa.
*Na końcu łańcuszka przedłużającego jest kulka zielonego agatu.
wow... świetnie sobie to wykombinowałaś :) piękne detale i smakowita kuleczka :)
OdpowiedzUsuńa taki w sumie prosty projekt ;) Dzięki :)
Usuń